Hiszpańska marka założona przez Cristóbal’a Balenciaga, w swoich szeregach miała wielkich projektantów, którzy właśnie w niej szkolili swój warsztat. Przez markę przewinęły się takie nazwiska jak, Oscar de la Renta, Emanuel Ungaro, czy też ulubiony protegowany Cristóbal’a Hubert de Givenchy. Jednak w 1968 roku, w wyniku swojego rozczarowania ówczesną branżą mody, projektant postanowił zamknąć markę. Trwało to 18 lat. Później próbowano odbudować markę, jednak próby te, zdawały się nie przynosić oczekiwanego przez Balanciegę efektu. Prawdziwa rewolucja przyszła razem z 25 letnim – Nicholas’em Ghesquière’m, który swoim awangardowo-dekonstrukcyjnym stylem, połączonym z science fiction i militaryzmem, wyciągnął markę z długiego i trudnego letargu. Początkowo Balenciaga zyskała na popularności dzięki architektonicznemu stylowi projektów założyciela (np. mocno poszerzane, odrobinę szpiczaste biodra spódnic, sukienek czy też marynarek), który ową architekturę przeplatał z futurystycznymi formami i dozgonnie połączył z DNA marki. Co zaś zrobił Nicholas? Otóż, gdy został projektantem Balenciaga, starał się odświeżyć wizerunek. Idąc za spuścizną jaką pozostawił po sobie Cristóbal, historią i misją marki, Ghesquière skorzystał z poszczególnych elementów jego kreacji – ze smakiem odświeżał nietoperzowe rękawy i mocniej rozbudowywał ramiona poszczególnych sylwetek, podkreślając owe architektoniczne konstrukcje i ostry futurystyczny sznyt. Po Nicholasie przyszła pora na Alexandra Wanga. 30-letni wówczas projektant, bezbłędnie wczuł się w historię i estetykę marki, łącząc architektoniczną pasję Cristobala ze swoim minimalizmem, surowością krojów i graficznymi wzorami. Jednak po wiosennej kolekcji 2016, Wang opuścił Balenciagę. Na jego miejsce wskoczył gruzin, Demna Gvasilia – współzałożyciel marki Vetements.
Vetements to kolektyw projektantów, założony w 2014 roku, w którego skład wchodzą Demna, jego brat Guram i pięciu innych przyjaciół. Vetements żyje miejską kulturą, urbanizacją, internetem oraz oczywiście ulicą, czyli tzw. street style’m. Filozofia ich projektów bazuje na mocnych “prawdziwych” (przeznaczonych do codziennego noszenia) ubraniach, posiadających swój własny streetowy sznyt. Na pewno jego “uliczna” estetyka w pewien sposób przewinie się w projektach wykonanych dla hiszpańskiej marki, jednak pytania, jakie powinniśmy sobie zadać w tym momencie, to czy Gvasilia będzie starał się zachować ducha marki, czy wczuje się w nią na tyle, by tworzyć projekty zgodne z jej DNA, czy też przeplecie futuryzm Balenciagi ze swoją streetową estetyką i wprowadzi markę na zupełnie inny tor? Czy też styl ulicy zostawi marce Vetements, a tu stworzy coś zupełnie innego, odświeżając ów futuryzm i architektoniczność sylwetek? O tym się jeszcze przekonamy. Na pewno bacznie, z ogromną ciekawością będę przyglądać się działaniom Demna.
Jego pierwszy pokaz, paryskiej marki Vetements, który notabene odbył się w Paryżu, cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Przyciągnął tłumy dziennikarzy, stylistów i blogerów. Gvasilia został także jednym z ośmiu finalistów konkursu LVMH Prize w 2015 roku. Jak mówi Isabelle Guichot, prezes Balenciagi:
Zachwyciło mnie to jak Demna poradził sobie ze zwróceniem uwagi na markę, która jest tak naprawdę nowa na rynku. I jest w stu procentach jego wizją, jej klimat, sylwetka, objętości krojów. Ma on w rękach ogromny fach i wiedzę o modzie, a jego pomysły są nowatorskie i bardzo przemyślane.
Podczas tegorocznego paryskiego tygodnia mody, Demna miał okazję szeroko zaprezentować swoją wizję Balenciagi. Aktualnie Gvasalia jest jednym z najgorętszych nazwisk w środowisku modowym, nie wspominając o tym, że wzbudza ogromne zainteresowanie. Zaledwie rok temu głośno zrobiło się o Vetements, a już w minioną niedzielę miał okazję zadebiutować w nowej roli dyrektora kreatywnego Balenciagi. Muszę przyznać, że był to obiecujący debiut, pokaz odbył się w 15-tej dzielnicy Paryża, w siedzibie Canal+, dość oryginalnie i jak dla mnie bardzo streetowo. Demna nie przestraszył się sceny, na jakiej aktualnie się znalazł. Stworzył budzącą ciekawość kolekcję, łączącą historię marki i własną tożsamość. Wynik był dość intrygujący – połączenie szyku couture z odniesieniami do street style’u. Zaraz po objęciu stanowiska Gvasalia powiedział:
Moim pierwszym priorytetem było zrozumieć metodologię Cristóbala, jego prace nad całą sylwetką, i jak to zrobić dzisiaj.
Studiował zdjęcia couture z lat 50-tych, to jak modelki pozowały, chodziły, wyglądały. Stworzył kożuchy i skórzane płaszcze, które nawiązują do stylu Nicholasa Ghesquière’a, spódnice podcięte tak, aby ułatwić kobietom chodzenie – przypominają wyrafinowane projekty haute, wyglądając do tego, bardzo świeżo. Owe przerysowane płaszcze, czy też spódnice zdecydowanie leżą w DNA marki. Modelki wyglądały świetnie w dużych projektach – misternie zdobione sukienki z bogatym printem czy też wielkie parki, na wybiegu prezentowały się naprawdę dobrze. Projektantowi nie udało się jednak uniknąć odniesień do stylu ulicy, którego elementy przewijają się w poszczególnych projektach. Przyznam, że z ciekawością czekałam na tą kolekcję, czekałam na pierwszy ruch, który wykona Gvasalia, czekałam aż pokaże, w którym kierunku poprowadzi markę, i po obejrzeniu pokazu, dokładnej analizie sylwetek, powiem – spodziewałam się czegoś więcej, czegoś innego, czegoś co nie będzie tak bardzo przypominać kolekcji dla Vetements.