Określa charakter danego bohatera oraz informuje o przynależności do danej grupy. Czasem kostium jest w stanie wyrazić więcej niż długie dialogi filmowych postaci. Mimo wszystko, kostiumografia to jedna z najmniej docenianych dziedzin w historii sztuki filmowej. Przy okazji oscarowych nominacji, największą uwagę poświęca się filmowym aktorom, typowanym do zdobycia złotej statuetki reżyserom czy producentom danego obrazu. A jednak dobry kostium, podobnie jak przykuwająca uwagę scenografia czy błyskotliwy scenariusz, może wpłynąć na pozytywny odbiór widzów oraz przyczynić się do sukcesu filmowej produkcji.
Jakie filmowe kostiumy zostały w tym roku nominowane do Oscara?
Oscarowe kostiumy 2018:
Jacqueline Durran i „Czas Mroku”
Jacqueline Durran należy do grona najbardziej utalentowanych kostiumografek. Na swoim koncie ma pięć nominacji do Oscara, w tym jedną wygraną, którą zagwarantowały jej kostiumy do filmu „Anna Karenina” w reżyserii Joe Wrighta. Ekranizacja słynnej powieści Lwa Tołstoja nie jest jedyną współpracą Brytyjki ze znanym reżyserem. Durran jest również autorką kostiumów do takich filmów jak „Duma i uprzedzenie”, „Pokuta”, „Solista” czy „Piotruś. Wyprawa do Nibylandii”. Tym razem, duet Durran-Wright połączył swoje siły przy okazji filmu „Czas mroku”, biograficznej opowieści o Winstonie Churchillu.
Zadanie nie było łatwe, gdyż odtwórca głównej roli, Gary Oldman, był zmuszony przejść spektakularną metamorfozę. Aby przypominać słynnego brytyjskiego polityka, musiał „sporo zyskać na wadze”, co umożliwiła mu odpowiednia charakteryzacja oraz dostosowane do jego „nowej sylwetki” kostiumy – dodające kilogramów warstwy ubrań, które jednocześnie musiały zapewniać aktorowi odpowiednią swobodę ruchów.
Ogromny potencjał miało również zadanie stworzenia wizerunku małżonki Winstona Churchilla – Clementine Churchill, kobiety bardzo eleganckiej, a jednocześnie uchodzącej za miłośniczkę dość ekscentrycznych ubrań i dodatków, jak tamte czasy.
Durran niejednokrotnie wspominała o tym, że Wright jest jednym z tych reżyserów, którzy mają imponującą wiedzę o modzie. Podobno jego zainteresowanie kostiumami towarzyszyło mu już od dziecięcych lat, kiedy jego rodzice prowadzili teatr lalek Angel Theatre.
„(Joe Wright) od zawsze był świadomy możliwości, jakie daje kostium i jak bardzo może to wpłynąć na kreowaną postać” – tłumaczyła Jacqueline Durran w rozmowie z „The Guardian”.
Jacqueline Durran i „Piękna i Bestia”
Kostiumy z filmowej wersji Disneyowskiej bajki „Piękna i Bestia” to również dzieło Jacqueline Durran. Tym samym, jest to druga tegoroczna nominacja do Oscara dla brytyjskiej kostiumografki, co zdecydowanie zwiększa jej szanse na wygraną. Durran, znana z tworzenia spektakularnych i dopracowanych w każdym detalu historycznych kostiumów, musiała zmierzyć się z zadaniem, które polegało na przeniesieniu wizerunku animowanych postaci. Dbając o wierność w odwzorowaniu wyglądu bajkowych bohaterów, nie zrezygnowała jednak ze swoich autorskich pomysłów. I tak pojawiła się koncepcja, by nadać Belli bardziej feministyczny charakter i tym samym odejść od wizerunku stereotypowej księżniczki.
Wizja Durran spodobała się również odtwórczyni głównej roli – Emmie Watson, która od początku chciała wykreować postać daleką od „zagorsetowanego niedoścignionego ideału piękna”. W efekcie, w słynnej żółtej sukience Belli, krępujący ciało gorset, będący podstawowym elementem garderoby kobiet w XVIII wieku, zastąpił elastyczny i dopasowujący się do kształtów sylwetki top ( z ciekawostek historycznych: w XVIII wieku kobiety z niższych klas społecznych często chodziły w nieusztywnianych gorsetach). Zamiast delikatnych pantofelków filmowa Bella nosi ciężkie solidne obuwie z wysoką cholewką. Z kolei w charakterystycznej niebieskiej sukience, w której chodzi po swojej wiosce, pojawiły się dodatkowe kieszenie.
„Pomysł na kieszenie został zaczerpnięty z XVIII wieku. Był to dodatek, którego nie noszono na zewnątrz, jak to robi filmowa bohaterka. Takie kieszenie były ukrywane pod ubraniem. Jednak my zdecydowaliśmy się zaprezentować je na wierzchu, jak typowy pas na narzędzia, tak, żeby podkreślić ich funkcjonalność” – wspomniała Jacqueline Durran w rozmowie z portalem „Fashionista”.
Kieszenie to tylko jeden z wielu elementów inspirowanych charakterem dawnych ubiorów. W strojach dworzanek, które pojawiły się w jednej z pierwszych scen filmu, można zauważyć idealnie odwzorowane suknie w stylu francuskim, znane powszechnie jako robe à la française. Tego rodzaju damska kreacja była noszona na dworach europejskich od lat 30. do lat 90. XVIII wieku. Spódnica była rozłożona na stelażu, po czym nakładano na nią suknię wierzchnią z trenem. Rękawy takiej sukni sięgały zazwyczaj łokcia, a ich główne wykończenie stanowiły koronkowe falbanki. Te najbardziej charakterystyczne damskie stroje dla mody dworskiej tamtych czasów zazwyczaj były szyte z jedwabnych tkanin w pastelowych odcieniach. To, co jednak odróżniało filmowe kostiumy od oryginału, to suknie uszyte w taki sposób, by mogły zapewnić swobodę ruchu rąk w trakcie tańca. Otóż ciekawostką jest m.in. fakt, że w tradycyjnych XVIII-wiecznych kreacjach eleganckie damy nie mogły nawet podnieść rąk nad głowę.
Więcej na temat koncepcji brytyjskiej kostiumografki znajdziecie m.in. w wywiadzie, którego udzieliła serwisowi Clothes on Film.
Consolata Boyle i „Powiernik królowej”
Królowa Wiktoria niewątpliwie słynęła z wyjątkowego i dopracowanego w każdym szczególe stylu. Jej imponująca garderoba jest jak solidna lekcja historii mody. Podobno brytyjska monarchini nie pozbywała się żadnego elementu ubioru – przechowywała zarówno stroje własnej matki, jak i ubrania ze swojego dzieciństwa. Niestety, większość garderoby królowej Wiktorii nie zachowała się do dzisiejszych czasów. Na szczęście, jej bogato udokumentowane życie – liczne fotografie, wzmianki w prasie oraz prywatne zapiski z dzienników, dostarczają nam sporej wiedzy na temat jej strojów.
Ten potencjał wykorzystała oczywiście nominowana do Oscara Consolata Boyle – swoją drogą specjalistka od królewskich kostiumów (m.in. odpowiadała za wizerunek króla Henryka II w filmie „Lew w zimie” oraz była autorką kostiumów Elżbiety II w filmie „Królowa”). „Powiernik królowej” Stephena Frearsa koncentrował się na ostatnich latach życia brytyjskiej monarchini. W tym czasie, w jej garderobie królowała czerń, wyraz żałoby po zmarłym małżonku. Warto wiedzieć, że od momentu śmierci księcia Alberta, w garderobie Wiktorii nie pojawił się już żaden żywy kolor. Wyjątek stanowiła chusta w szkocki tartan, na której znalazły się odcienie pomarańczowego i zieleni – również sentymentalny akcent, upamiętniający zmarłego księcia.
„Powiernik królowej” opowiada historię przyjaźni Wiktorii i jej indyjskiego służącego, Abdula Karima. Od kiedy pojawił się na jej dworze, szybko zyskał zaufanie królowej, która wkrótce awansowała go na swojego munshi, co w języku perskim oznacza nauczyciela. Karim nie tylko zainteresował ją kulturą Indii, ale również skutecznie poprawiał jej samopoczucie. Pozytywna przemiana królowej widoczna jest również w jej strojach – głębokie czernie stają się jaśniejsze, a ciemną garderobę zdobią delikatne wzory. Symboliczny mariaż wschodniej i zachodniej kultury pojawia się także w jednym ze strojów Karima, kiedy jego tradycyjny indyjski ubiór zyskał deseń szkockiej kraty.
Mark Bridges i “Nić widmo
Fikcyjna opowieść o londyńskim krawcu, Reynoldsie Woodcocku, cieszącym się wielką sławą w latach 50., musiała zostać ubrana w przepiękne i kunsztowne kostiumy. Reżyser filmu „Nić widmo”, Paul Thomas Anderson, powierzył to zadanie Markowi Bridgesowi, zdobywcy Oscara za pracę przy „Artyście” Michela Hazanaviciusa oraz stałemu współpracownikowi (Bridges tworzył kostiumy do wszystkich pełnometrażowych filmów Andersona). Aby oddać jak najlepiej charakter luksusowego świata brytyjskiej śmietanki towarzyskiej, amerykański kostiumograf zainspirował się stylem największych domów mody, marek takich jak Givenchy, Balmain, Charles Frederick Worth czy Balenciaga. W trakcie pracy nad filmem odwiedził m.in. londyńskie Victoria and Albert Museum. „Mogliśmy dotknąć wszystkiego i dokładnie przyjrzeć się tym projektom, jak również odkryć niesamowite dzianiny i tweedy oraz inne rzeczy, które oddawały charakter ubiorów tamtego okresu” – wyznał Bridges w rozmowie z „Huffington Post”.
Reynolds Woodcock – pedant, perfekcjonista, neurotyk, przywiązuje nadzwyczajną wagę do detali. W pracy potrafi go rozproszyć każdy najdrobniejszy szelest, każdy szew w szytych przez niego sukienkach musi być wykonany bezbłędnie, każda zaserwowana potrawa musi sprostać wymaganiom jego wybrednego podniebienia, a kobieta jego marzeń powinna być idealna jak jego projekty. Perfekcyjny świat Woodcocka wymagał równie perfekcyjnych kostiumów filmowych – chyba nikt nie ma wątpliwości, że kostiumograf Mark Bridges sprostał temu zadaniu.
Luis Sequeira i „Kształt wody”
Luis Sequeira dotychczas tworzył kostiumy do produkcji telewizyjnych i kilku horrorów. Jednak to współpraca z meksykańskim reżyserem Guillermo del Toro przy „Kształcie wody” sprawiła, że o kostiumografie zrobiło się naprawdę głośno. Akcja najnowszego filmu rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych w latach 60. Główną bohaterką „Kształtu wody” jest Elisa, pracownica sekretnego laboratorium rządowego, która odkrywa, że w miejscu jej pracy przetrzymywany jest humanoid.
Guillermo del Toro, twórca obrazów, w których realizm przenika się z baśniowością, stworzył idealne warunki dla kreatywnych pomysłów kostiumografa. Oprócz strojów doskonale odwzorowujących charakter siódmej dekady XX wieku, Sequeira stworzył futurystyczny kostium dla postaci odgrywanej przez aktora Douga Jonesa.
„Kiedy masz na sobie ten rodzaj kostiumu i makijażu, które są dopracowane w każdym najmniejszym szczególe, stajesz się kimś w rodzaju pacjenta w domu opieki. Nie widzisz nic zbyt dobrze, nie słyszysz zbyt wiele, nie czujesz niczego zbyt dobrze, a kiedy masz jeszcze te błoniaste palce – nie możesz zrobić nic dla siebie” – skomentował aktor wcielający się w postać człowieka – ryby.